wtorek, 31 sierpnia 2010

Malowanie


Pewnego razu przemówił dziad do obrazu, a obraz do niego ani słowa. Taka to była ich rozmowa.



Pewnego razu bohater drugoplanowy pod wpływem upojenia alkoholowego pomalował pół kuchni na różowo. Dnia następnego czuł się z tym podle. Siedział na kamieniu i płakał
- Czemu płaczesz mości panie? – zapytał bohater pierwszoplanowy
- A bo kuchnia różowa – odpowiedział dławiąc się szlochem własnym drugi – różowa kuchnia w cipy kolorze.
- Cipy?
- Cipy cipy cipy
- Cipa cipa cipa cipa – amol cedur dedur giedur
Tak sobie śpiewali przez pół godziny, potem usiedli obaj
- Muszę pomalować kuchnię. Kto pomaluje mi kuchnie? – dalej wylewając łzy wykrzykiwał bohater drugoplanowy – alkohol to zło, to zło złe, złe zło, z piekła rodem zło. Czołgi , pociski, granaty. Przemijania ból. Ja nie chce przeminąć, przeminąć nie chce z kolorem różowym na ścianie. Jak spojrzę w oczy synowi swemu w stajni narodzonemu?
- Wiesz co – powiedział ze wielkim spokojem bohater pierwszoplanowy, gdyż spokojny on był jak filozof rzymski i nosił zawleczkę od granatu wbitą do głowy – powiem ci tak, może to dla ciebie niespodzianka będzie niesamowita, ale ja tutaj bohater pierwszoplanowy, pomogę ci ja pomalować kuchnię na kolor przyjemny dla świata, społeczeństwa, kolor radosny, w którym terroryści nie zabijają i wieże world trade center stoją podniesione do nieba, do nieba z aniołami i słońcem.
W tej chwili koło kamienia przejechali dresiarze swoją furą i chlapnęli kałużą w naszych bohaterów. Złoty ząb zalśnił a z głośnika leciała piosenka Wilków „Son Of The Blue Sky”.
- Cholery jasne – krzyknął bohater drugi
- Ufajdali mi nową marynarkę – krzyknął za nim pierwszy machając pięścią na wszystkie strony świata. Południk, równoleżnik.
Stali przez moment cali przemoczeni, kiedy przyleciał gołąb i mówi do pierwszego
- E ty, mam dla ciebie kartkę z Tokio.
- Ta? O ja pierdolę, z Tokio, kurwa.
„Jou koniczyna, zwiedzam metrem Tokio, w hotelu ninja śpię, amerykanie piją alkohol, a ja idę do siedziby karate kyokushinkai” Bohater pierwszoplanowy czytał z dumą i uśmiechem na twarzy.
- No to ci dopiero. Ja bym poszedł do wytwórni filmów o Tsubasie jakbym był w Tokio – powiedział do drugoplanowego i ucałował tajemniczy list podgryzając od czasu do czasu marchewkę
- Różowa ściana!!! – tarzał się drugoplanowy i uderzał głową o kamień, a krew różowa mu z czoła kapała
- Nigdy nie wiedziałem, że tam znowu będę musiał pójść – rzekł pierwszy – ale trzeba iść do Tesco, do Tesco po farbę
- Hurra, hurra idziemy po farbę – wykrzyknął drugi w podskokach, pomimo tego, że na oko lewe praktycznie nie widział a twarz zmasakrowaną miał, że nie powstydziłby się takiej masakry żaden bokserski mistrz ani nawet wrestler
- Krwi straciłeś trochę widzę – zagadał pierwszy, kiedy szli do Tesco
- To nic, to tylko draśnięcie – odpowiedział drugi i obwijał się bandażem wokół głowy jak mumia.
Weszli do Tesco, pierwszy krokiem arystokraty z Balzaca, ewentualnie złowrogiego bohatera Dostojewskiego, drugi zawinięty jak mumia straszący raz za razem jakieś dziecię.
- Co robisz gnoju mojemu małemu? – zbulwersował się jeden z ojców i po chwili padł zraniony w serce.
- E, ty go zabiłeś – powiedział drugi zawinięty jak mumia do pierwszego
- Przyszedłem tu po farbę, a nie na kółko różańcowe
Stanęli przed farbami
- Pistacjowy czy słoneczny? – zapytał pierwszy
- Nie wiem, nie wiem słoneczny może
- No słoneczny to słońce, słońce w zenicie
- Słońce w zenicie świeci nad nami, nagie ciała na plaży, ciałe nagie, olejkiem się smarują. Je je je
- Olejek spływa w rowki kaloryfera na brzuchu je je je
- W cycków rozwidlenie je je je
- Bierzemy słoneczny
- Słoneczny bierzemy
Tak nastąpił zakup farby. Następnie nasi bohaterowie udali się do domu z farbą w ręce, wałkami w plecaku. Ukradli trochę ulotek z Lidla kolesiowi roznoszącemu. Pierwszy miał paralizator prądu i potraktował nim niewinnego człowieka w serce. Sam nie miał tego organu, więc lubił pozbawiać go innych na każdym kroku.
- Ty, kurwa, słońce będzie, radość będzie – powiedział nadal zawinięty w mumię drugi
- Będzie ściana żółta – odpowiedział pierwszy
- Żółta ścianaaaaaaa!!! – zaśpiewal chór gwałconych na śmierć dzieci, które dzięki temu trafiły do nieba
Zaczęli malować. W te i wefte. Smaru smaru, malu malu.
Wtedy pojawiła się dziewczyna z pająkiem na głowie, zadzwoniła domofonem i weszła ze swoją protegowaną z fundacji, organizacji charytatywnej pozarządowej „gdzie jest ojciec mego dziecka?” a pierwszy na powitanie uderzył ją kołkiem przez łeb.
- Hihihihihihiih – zaśmiała się – ale nieźle mi wyjebałeś, jeszcze raz w tą i w tamtą kierownicą hejże ho
Pierwszy spojrzał, oko z orbit mu wyleciało, przez moment przeniósł się w nadświetlną
- Nie będę cię więcej bił i już, i koniec, i kropka, i nie mów mi nie, słów mi nie nie nie nie nieeeeeeeeee. Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa – uniósł się emocjonalnie
Dziewczyna z pająkiem na głowie wzięła kołek i gwałtownie wbiła go sobie w krocze
- Hihihihiihihi – zachowywała się jakby jej klepki zabrakło – klepki zabrakło mi klepki je je je.
- My tu, kurwa, malujemy nie? – powiedział drugi z wyraźnym oburzeniem
- Malujemy tu nie? Kurwa, malujemy i nie ma przebacz, trzeba malować nie? Stopami trzeba malować – powiedział w jakimś dziwnym transie pierwszy, a piana mu ust pociekła i krew z nosa
Dziewczyna z pająkiem na głowie dała kołek protegowanej, a ta wsuwała jej go między stopy
- Hihihihi
Bohater pierwszoplanowy wziął paralizator i pyk w serce protegowanej. Ta upadła w konwulsjach na ziemie, ale nie umarła. Twarda sztuka, zimna suka, hej ktoś puka, kim ki duka, jak nauka, miałam wnuka.
- I co porzuciłaś Alfreda? – zapytał pierwszy dziewczyny z pająkiem na głowie
- No wyjebałam go i na koniec przycięłam go nożem, obrzezałam normalnie. Nie no żartuję, wyprosiłam go z domu, a potem z Januszem hulaj duszą na łąkę hasać. - odpowiedziała
- Szaleństwo. Mogłaś Alfreda zaprosić, by pomalował ścianę, a nie smutny chodził po lesie.
- Jebana ciota, a nie uwodziciel – odpowiedziała a kołek tym razem znalazł drogę do ucha.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz